Halo? Halo? Czy jest z nami współczesny
Boy? Gdzie schował się Tadeusz Boy-Żeleński społeczeństwa polskiego AD 2017?
Jeżeli jesteś, wychodź z ukrycia, bo Ciebie potrzebujemy. Jeżeli nie ma takiej
osoby, to chyba niestety przepadliśmy i jesteśmy na straconej pozycji. Z
drugiej strony, w okresie dwudziestolecia międzywojennego, Boya mieli i nic z
tym nie chcieli zrobić, a teraz te naleciałości nic-nie-robienia nam zostały i
musimy się z tym męczyć.
Czarny protest, który rozpoczął się w
zeszłym roku i pełzająco trwa cały czas, dał mi asumpt do przeczytania
publicystyki Tadeusza Boya-Żeleńskiego, który przecież poruszał odważnie, jak
na ówczesne i o zgrozo, obecne czasy, temat aborcji. W związku z tym sięgnęłam
do wyboru tekstów publicystycznych tego autora, który został wydany pod tytułem
„Reflektorem w mrok”. I mogę powiedzieć jedną, a właściwie dwie rzeczy. Po
pierwsze, ten zbiór chyba nie mógł mieć celniejszej nazwy. Po drugie, nie
będzie mi łatwo w tym roku przeczytać książkę, która przeskoczy klasę tych
tekstów, które stworzył Żeleński.
W tomiszczu zostały zawarte teksty Boya
m.in. o nim samy, w których przybliża czytelnikowi swoją sylwetkę, teksty o
Stanisławie Przybyszewskim, Stanisławie Wyspiańskim, Adamie Mickiewiczu i
Juliuszu Słowackim. Żeleński porusza temat opracowywania i wprowadzenia
ujednoliconego prawa karnego na ziemiach polskich po odzyskaniu niepodległości,
o roli kościoła katolickiego w państwie teoretycznie laickim i wreszcie o
prawie kobiet do świadomego macierzyństwa i do aborcji. Poza tym w wyborze
można znaleźć inne, równie istotne, tematy natury społecznej, politycznej,
religijnej czy wreszcie kulturalnej.
Czytając te wszystkie felietony, w
szczególności o tematyce społecznej, w pewnym momencie, nawet dość szybko,
przychodzi refleksja, czy tu przypadkiem nie zaszła pomyłka i nie są to teksty
dotyczące bieżących czasów. W szczególności mam na myśli podjęte przez Boya,
tak nadal kontrowersyjne tematy, jak udział katolickiego kleru w polityce i
sprawach społecznych oraz częściowo z tym związanym tematem aborcji i prawa
kobiet do samodzielności i niezależności. Średnio od pierwszego wydania tych
tekstów minęło około 90 lat. 90 lat! A my – Polki i Polacy, czy jak mawia
klasyk Polcy i Polaki, tkwimy w tym samym punkcie. Minęło około 100 lat,
zmieniały się u nas ustroje polityczne, teoretycznie zmieniało się również
podejście społeczeństwa do tzw. spraw obyczajowych. Jednak albo wcale tych
zmian światopoglądowych nie było, są zbyt wolne lub zwyczajnie zataczamy
historyczne koło.
Boy wielokrotnie w swoich tekstach
podkreśla, że jest odbierany jako osoba bardzo kontrowersyjna ze względu na
swoje zapatrywania na poszczególne tematy. Co ciekawe, Żeleńskiemu obrywało
się, czy jak to napisał „zaledwie chcieli go ściąć na gilotynie”, nie tylko za
krytykę kościoła katolickiego, środowisk konserwatywnych, czyli ogólnie poglądy
w sprawach społecznych, ale również za tak z pozoru błahe sprawy, jak
odbrązawianie pomników wielkich poetów polskich, takich jak np.: Mickiewicz,
Słowacki, Wyspiański czy Przybyszewski. Krótko mówiąc za to, że pisał o
niewygodnych kwestiach, które nie wpisywały się w nurt czołobitny przed każdym
tzw. Wielkim Polakiem, a pokazywał ich jako ludzi, którzy również mieli swoje
słabości i nie zawsze postępowali tak, jak oczekiwaliby od nich ich
admiratorzy.
Żeleński w fantastyczny sposób uwypukla
zakłamanie, które panowało, ale i teraz nie jest obce osobom, które czują się w
obowiązku przywoływać innych do porządku obyczajowego. W szczególności widać to
w felietoniku dotyczącym książki księdza, w której wypisane są pozycje autorów francuskich,
które do czytania się nadają oraz te, które są na tyle gorszące, że czytać się
ich nie powinno. Co ciekawe, jak zauważa Boy, te które rozpatrywane są przez
rzeczonego duchownego jako nienadające się do obcowania z nimi, są przez duchownego
bardzo szczegółowo omówione, natomiast te, które nie zawierają treści
kontrowersyjnych są opisane pobieżnie, żeby nie powiedzieć zdawkowo. Skąd
ksiądz miał taką wiedzę na temat tych „zbereźnych treści” i jak długo sam
musiał się w nie zagłębiać, oczywiście „dla dobra wiernych i czytelników, aby
ustrzec ich przed Sodomą i Gomorą”? Na to pytania niech każdy odpowie sobie
samodzielnie.
Takich i podobnych absurdów Boy w swoich
felietonach wylicza co niemiara. Z przykrością trzeba skonstatować, że gdyby
pisał je teraz, miałby tych absurdów tyle samo, o ile nie więcej i dalej
dotyczących tych samych kwestii.
Czy jest w naszym
dziennikarsko-krytycznym środowisku ktoś, kto podjąłby się pisać o tak ważkich
sprawach w sposób tak inteligentny, często niepozbawiony humoru, ciętej riposty
i reprymendy, która niejednokrotnie trafia dobitniej i mocniej niż elokwentne,
kilkustronnicowe wywody? Znalazłabym
kilku reporterów, może garstkę felietonistów, ale czy mają oni w dzisiejszych
czasach taką siłę przebicia, jaką miał Boy w latach 20. i 30. XX wieku? Śmiem
wątpić. Dzisiejsze teksty reporterskie, publicystyczne często mimo mocnego
wydźwięku w danym momencie, wypalają się dość szybko i są, mimo poruszania
często spraw kluczowych społecznie, przez ludzi zapominane w mgnieniu oka.
I tylko pytanie, kiedy ta kumulacja
sytuacji społecznych, politycznych i kulturalnych zarówno w Polsce jak i na
arenie międzynarodowej, doprowadzi do tak tragicznego zakończenia, jakie miało
dwudziestolecie międzywojenne.
Bibliografia:
[K1] Boy-Żeleński T..: Reflektorem w mrok, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa, 1985.
[W] Opracowanie własne.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz