piątek, 17 kwietnia 2020

Czym jest dyskusja o aborcji?


Ok. Blog is back. Sytuacja jest wyjątkowa. Nie należę do osób, które lubią komentować wszelakie posty na Facebooku. A już na pewno nie należę do osób, które w tych komentarzach piszą elaboraty. Aż do wczoraj. Jak mi się nie zdarza, to nie zdarza, ale jak już się zdarza, to na całego. W związku z tym, że tworzyłam komentarz przez kilka godzin (sic!), stwierdziłam, że nie może to pozostać beznamiętnym czymś, czego i tak nikt w całości nie przeczyta, a mi zgubi się w odmętach internetu społecznego. W związku z tym tworzyłam to z myślą o wpisie na bloga, który będzie wpisem powrotnym, a równocześnie niezwiązanym bezpośrednio z jego tematyką.
Należy zaznaczyć, że wpis ten będzie miał formę „odpowiedzi” na wpisy innych komentujących post udostępniający ilustrację pani Marty Frej [1] oraz dywagacji na temat możliwości aborcji i nie będzie uporządkowanym wywodem z argumentami ułożonymi w kolejności ważności, które uważam za stosowne uwzględnić. Stąd możliwy pewien chaos myślowy.
Wyznaję zasadę, że bez argumentów i twardych danych nie podchodź w tak ważnych i drażliwych tematach etycznych i moralnych. Przede wszystkim etycznych i moralnych, bo o to się wszystko rozbija. Chyba, że trzeba komuś tłumaczyć podstawy biologii i nauk medycznych, ale myślę, że wszyscy biorący udział w tej dyskusji mają taką wiedzę, jeżeli się w niej udzielają i stają, niejednokrotnie jednoznacznie, jak widzę, po jednej ze stron. Chodzi oczywiście o temat aborcji.
W ramach wstępu należy zaznaczyć, że dyskusja o aborcji czy też o prawach reprodukcyjnych obojga płci nie jest tylko rozmową o tym. Kto spłyca, zawęża szeroki kontekst sprawy i nie wypowiada się w innych tematach, które są ściśle z aborcją związane, ten tak naprawdę tematu nie zgłębił, a opiera się na przekonaniach, których sobie samodzielnie nie wyrobił, a zasłyszał i omyłkowo bierze je za swoje. W związku z tym należy zaznaczyć, że dyskusja o aborcji jest również dyskusją o:
- kondycji służby zdrowia w danym państwie,
- systemie opieki społecznej,
- systemie wsparcia finansowego dla osób samotnie wychowujących dzieci,
- systemie wsparcia finansowego dla osób, które wychowują dzieci z niepełnosprawnością,
- edukacji seksualnej,
- dostępności do bezpiecznej antykoncepcji, w tym antykoncepcji awaryjnej,
- opiece psychologicznej i psychiatrycznej dla osób z traumą na skutek bycia ofiarą przestępstwa seksualnego,
- karalności przestępców seksualnych,
- ściganiu przestępców seksualnych,
- społecznej, prawnej, pracowniczej i urzędowej dyskryminacji osób z niepełnosprawnością,
- wykluczeniu z rynku pracy osób, których dzieci z niepełnosprawnością zmarły np. w wieku lat 20, a rodzic przez te 20 lat był poza rynkiem pracy,
- metod diagnostycznych, które są groźne dla płodu, a które niejednokrotnie pozwalają uratować życie nienarodzonego dziecka (diagnostyka prenatalna).
Wymieniać mogłabym jeszcze pewnie kilka stron tekstu, ale nie o to tu chodzi. Chodzi o nakreślenie tła tematu. Aborcja w swej istocie jest czubkiem góry lodowej. Kto zaczyna od regulacji prawnej tego zabiegu, ten powinien zacząć od podstaw, które w swej istocie zmniejszają diametralnie liczbę dokonywanych aborcji (patrz lista powyżej).
Przeczytałam w jednym z komentarzy na Facebooku pod postem z ilustracją Marty Frej: „Ile razy zdarzała się sytuacja, że dziecko rzekomo miało urodzić się nieuleczalnie chore, a okazywało się zupełnie zdrowe?”. Właśnie ile? Widzę tutaj tzw. dowód anegdotyczny czy też błąd konfirmacji. Trudno mi zweryfikować, to co napisała ta osoba, dlatego że nie ma żadnych statystyk, które by to potwierdzały i mówiły o skali takich przypadków. Mogłabym to porównać do doniesień medialnych dot. wyleczonej 106-latki z COVID-19, pomimo że statystki świadczą o tym, że to jednak wśród grupy osób powyżej 65 roku życia jest największa śmiertelność z powodu tej choroby [2]. Podobnej argumentacji dowodu anegdotycznego używa Ordo Iuris w swoim projekcie „Zatrzymaj aborcję”: „Prasa i organy ścigania odnotowują przypadki pozostawienia żywych dzieci, które przeżyły aborcję, bez opieki medycznej, aby zmarły z wyziębienia i głodu” [3]. Brak przy tym jakichkolwiek danych, które potwierdzałyby takie stwierdzenie. W związku z tym nasuwa się wniosek, że prawdopodobieństwo wystąpienia takiej sytuacji jest znikome, a zdanie to w uzasadnieniu projektu ma charakter czysto emocjonalny.
Ponadto w tym samym komentarzu ta sama osoba napisała: „Kim ja jestem, żeby za kogoś decydować”, cytując inną interlokutorkę. Mam nadzieję, że osoba ta zdaje sobie sprawę, że projekt, który jest obecnie procedowany w izbach parlamentu stawia właśnie rządzących w pozycji: „Jestem kimś i decyduję za kogoś”. Osoby popierające ten projekt tym samym idą tożsamym tokiem rozumowania.
Odnośnie rozpatrywania, kto cierpi bardziej, czy kobieta, która została zgwałcona i musi ciążę donosić, czy osoba, która dokonała aborcji, jest po prostu pozbawione sensu. Czynników, które na to wpływają jest tak wiele, że nawet nie warto tego wymieniać. Żeby podać równie dobitny przykład, są historie, w których to kapo z obozów koncentracyjnych przeżyli w gorszej kondycji psychicznej wojnę niż więźniowie tychże. Trudno jest odnaleźć się w odmętach ludzkiej psychiki i osądzać, co jest lepsze dla danej osoby. Często nawet sama jednostka tego nie wie i jest to w stanie ocenić dopiero post factum. 
Można tu dodać dla osób wierzących, że wg wierzeń chrześcijańskich, Bóg dał człowiekowi wolną wolę i tylko Bóg może osądzać ludzkie czyny. Dlaczego w związku z tym, tym projektem obostrzającym, sam człowiek chce osądzać?
W kolejnym komentarzu osoba ta zapytała: „I dlaczego niepełnosprawne dziecko ma mieć mniejsze prawo do życia, niż dziecko zdrowe?”. To bardzo ciekawe pytanie i zastanawiam się nad jego sensem. Jak to rozumieć w kontekście tego projektu zmian proponowanych przez Ordo Iuris. Dlaczego organizacja ta twierdzi, że dziecko zdrowe ma mieć mniejsze prawo do życia niż to z niepełnosprawnością? Dlaczego odwracam pytanie. Otóż. Jeżeli kobieta zajdzie w ciążę podczas gwałtu czy też ciąża zagraża jej zdrowiu, nie jest powiedziane, że ten płód ma wady wrodzone. Wręcz przeciwnie – może wyrosnąć z niego zdrowe dziecko. I tutaj widzę brak jednolitości. Jeżeli projekt Ordo Iuris chce zlikwidować z ustawy z dnia 7 stycznia 1993 r. tylko zapis o tzw. „przesłankach eugenicznych”, czyli pkt. 2 w ust. 1 art. 4a, to co z płodami zdrowymi, ale podlegającymi w tym aspekcie punktom 1 i 3 tego samego ustępu i artykułu [4]? Czy mam rozumieć, że ten projekt jest tylko jednym z pierwszych kroków podjętych ku całkowitemu zakazowi aborcji?
Ponadto jeżeli odnosimy się już do praw osób niepełnosprawnych, to należy zaznaczyć, że pomimo ich konstytucyjnego prawa do równości i niedyskryminacji ze względu na niepełnosprawność, to wielokrotnie są oni dyskryminowani w aspektach społecznych, praw pracowniczych, dostępu do nauki, dostępu do lekarzy (zwykła wizyta u ginekologa kobiety niepełnosprawnej nastręcza liczne problemy, nie wspominając o dostaniu się do budynków służby zdrowia, które w wielu przypadkach nie są architektonicznie przystosowane do potrzeb osób z niepełnosprawnością). Polecam profil kobiety poruszającej się na wózku inwalidzkim, która świetnie opowiada o ograniczeniach dotyczących osób z niepełnosprawnościami [5].
Kolejny aspekt sprawy to wykluczenie z rynku pracy osób, zazwyczaj kobiet, które ze względu na dużą niepełnosprawność dziecka, muszą z pracy zarobkowej zrezygnować. Co w przypadku, kiedy osoba chora umiera w wieku np. 20 lat, a jego matka bądź ojciec byli przez ten czas poza rynkiem pracy? Jak osoba 40- czy 50-letnia ma wrócić na rynek pracy bez doświadczenia, rozbita psychicznie i zwyczajnie wykończona fizycznie? Czy któryś z szeroko wypowiadających się przeciwników aborcji miał doświadczenie opieki nad osobą chorą, chorym dzieckiem czy też dorosłym? Proszę o rozważenie tego aspektu.
Jeżeli mówimy o prawie do życia. Ciekawym aspektem etycznym i moralnym aborcji jest stawianie prawa do życia istoty, która nie wytworzyła żadnych więzi społecznych, nie ma żadnych społecznych obowiązków, czy to wobec swojej rodziny czy właśnie społeczeństwa, ponad prawo do życia istoty, w tym przypadku kobiety, która jest w pełni rozumną i mającą więzi z otaczającym ją środowiskiem i społeczeństwem. Tu bardzo dobrze to zaznaczyła jedna z uczestniczek rozmowy, która w obecnej sytuacji (matka dwójki dzieci), nie stawiałaby na szali życia swojego kontra życia płodu, ale życie swoich istniejących już dzieci kontra życie istoty, z którą nie wytworzyła jeszcze żadnych więzi emocjonalnych.
Osoby, które w minimalnym stopniu są zaznajomione z zasadami funkcjonowania prawa, powinny doskonale sobie zdawać sprawę z tego, co wprowadzenie takiego prawa – projektu, implikuje w dalszej kolejności. Czy jesteśmy wszyscy świadomi tego, że nawet poronienie będzie rozpatrywane w kategorii aborcji i dzieciobójstwa? Czy ma się świadomość, że diagnostyka prenatalna, która może uratować życie na etapie płodu, ale może również skutkować jego śmiercią nie będzie wykonywana z odpowiednią częstotliwością, bo lekarz będzie bał się podjąć ryzyko bycia posądzonym o pomoc przy wykonaniu aborcji? Czy jesteśmy gotowi na to, że szanse ratowania płodów, które są planowanymi i wyczekiwanymi dziećmi znacznie zmaleją na skutek zaostrzenia tzw. prawa aborcyjnego? (Tutaj warto wspomnieć, że w swym oświadczeniu Ordo Iuris informuje, że projekt nic nie mówi o ograniczeniu dostępu do badań prenatalnych [6]. I w sposób bezpośredni projekt faktycznie o tym nie mówi, ale w sposób pośredni to implikuje). W tym momencie polecam zapoznanie się z sytuacją kobiet w krajach, w których prawo pod tym względem jest bardzo restrykcyjne, m.in. w Salwadorze. Odsyłam do popularnego i łatwo przyswajalnego programu „Kobieta na krańcu świata”. W jednym z odcinków został poruszony ten temat [7].
Zasadniczą sprawą i realnym rozwiązaniem, które pozwoliłoby na naturalne zmniejszenie liczby wykonywanych aborcji jest edukacja seksualna osób młodych przeprowadzana w sposób profesjonalny na szeroką i powszechną skalę oraz nieograniczony dostęp do bezpiecznej antykoncepcji, w tym do antykoncepcji awaryjnej (antykoncepcja awaryjna nie dopuszcza do zapłodnienia i tym samym do powstania zarodka). Zgodnie ze statystykami kraje, które mają dość liberalne prawodawstwo w aspekcie aborcji, mają również znacznie lepiej rozwiniętą edukację seksualną na poziomie szkolnym i wyższy wskaźnik dostępu do antykoncepcji. Co ciekawe i logiczne w krajach tych poziom wykonywanych aborcji na 1000 mieszkańców spada [8]. Wiąże się to z większą świadomością społeczną, poczuciem bezpieczeństwa i możliwością samodecydowania o swoim losie. Wbrew pozorom zaostrzenie prawa aborcyjnego nie obniża a zawyża nie tylko liczbę wykonywanych aborcji, ale również śmiertelność kobiet na skutek przeprowadzenia tego zabiegu „mimo wszystko” w warunkach stwarzających realne zagrożenie dla ich życia i zdrowia. Kraje z pełnym i swobodnym dostępem do aborcji mają zazwyczaj, piszę zazwyczaj, bo nie jest to regułą, służbę zdrowia na wyższym poziomie oraz lepiej rozwiniętą sieć pomocy socjalnej i społecznej. W związku z tym, osoby w ciąży z płodem ze stwierdzonymi wadami decydują się na urodzenie takiego dziecka, ponieważ mają większe wsparcie szeroko pojętego państwa i jego instytucji i wiedzą, że nie zostaną w tej trudnej sytuacji sami.
Co ciekawe, osoby popierające ten projekt, jak i ogólnie zakaz aborcji we wszelakich przypadkach, mają przekonanie, że takie działanie zapobiegnie bądź ograniczy ten proceder. Statystyki są jednak nieubłagane o czym było wyżej, ale również i tutaj już w odniesieniu tylko do Polski. Zgodnie z oficjalnymi statystykami Ministerstwa Zdrowia za rok 2017 i 2018 legalnych aborcji dokonano w  Polsce odpowiednio 1057 i 1076 [9]. Co jeszcze ciekawsze CBOS opublikował w 2013 roku szeroką analizę statystyczną dot. doświadczeń aborcyjnych Polek, gdzie można przeczytać, że „W ciągu swojego życia ciążę przerwała, z dużym prawdopodobieństwem, nie mniej niż co czwarta, ale też nie więcej niż co trzecia dorosła Polka. W skali całego społeczeństwa daje to od 4,1 do 5,8 mln kobiet” [10]. Dane są szokujące. Porównajmy więc. Weźmiemy statystykę z 2018 r. dotyczącą liczby legalnych aborcji. Analiza CBOS uwzględniała kobiety w wieku od 18 do 65+. Dla uproszczenia przyjmiemy, że CBOS zbadał liczbę aborcji na przestrzeni ok.:
80 lat (najstarsza kobieta z ankiety) - 18 lat (najmłodsza kobieta z ankiety i równocześnie najwcześniejszy możliwy wiek wykonania aborcji wg ankiety) = 62 lat.
62 lata x 1076 aborcji rocznie = 66712 aborcji na przestrzeni 62 lat. 66712 aborcji podczas, gdy sondaż CBOS informuje nas o co najmniej 4,1 mln przeprowadzonych aborcji. To daje do myślenia i uważam, że daje jednoznacznie do zrozumienia, że to, że coś jest niezgodne z prawem, nie oznacza, że nie będzie się działo. A penalizacja takich czynów daje tylko złudne poczucie sprawczości i tej rzekomej „ochrony życia od poczęcia aż do naturalnej śmierci”.
Przedostatnim aspektem, który chciałabym omówić jest brak nieuchronności kary dla gwałcicieli. Projekt Ordo Iuris co prawda nie porusza tego tematu, ale pozostaje to „co prawda”. Otóż zapis ustawy o planowaniu rodziny z 1993 r. w pkt. 3 ust. 1 art. 4a, mówiący o „uzasadnionym podejrzeniu, że ciąża jest wynikiem czynu zabronionego” jest feralny już w swym założeniu i w kontekście rozpatrywania go w odniesieniu do i na tle polskiego prawodawstwa i sądownictwa w aspekcie czynów karalnych na tle seksualnym, w tym gwałtów. Zgodnie z danymi Ministerstwa Sprawiedliwości „w latach 2010 – 2016 kary pozbawienia wolności w zawieszeniu dostało od 31 do nawet 41 procent skazanych” [11] i [12]. Uwzględniając, jak mało gwałtów zgłaszanych jest na Policję (Zgodnie z [13] ok. 94 procent przypadków gwałtów i molestowania seksualnego nie jest zgłaszanych na Policję i do prokuratury.), statystyki te są porażające w swej wymowie i świadczą o braku poczucia nieuchronności kary za czyn przestępczy na tle seksualnym. W związku z tym, bardzo trudno jest wybronić się kobiecie dokonującej aborcję ze względu na ciążę z gwałtu, gdyż nigdy nie będzie pewna, czy sprawca faktycznie zostanie osądzony, a ona przypadkiem nie zostanie przedstawiona jako dzieciobójczyni, która nie spełnia żadnego z jeszcze 3 obowiązujących punktów ustawy z 1993 roku.
Na koniec cytat z nieżyjącego już profesora Dębskiego, który zajmował się m.in. terminacją ciąż: Nie wypada mi lub wręcz nie wolno mi wymieniać nazwisk, zwłaszcza kiedy obowiązuje mnie tajemnica lekarska, ale bardzo drażni mnie ta hipokryzja. Żonie jednego znanego przeciwnika diagnostyki prenatalnej robiłem amniopunkcję, w wielkiej tajemnicy, żonie obrońcy życia terminowałem ciążę z zespołem Downa. Pytałem: jak to jest, przecież jesteście przeciw? A oni mówili: słuchaj, to naprawdę "wyjątkowa sytuacja" Wyjątkowa, bo dotyczyła ich osobiście, a nie ich pacjentek. Bo dla pacjentek zawsze mają żelazne sumienie. Podobne refleksje miałem kiedyś, dyskutując z kobietą, słuchaczką jakiegoś programu, do którego mnie zaproszono. Ona opowiedziała, że miała pięć aborcji, ale teraz zrozumiała, że to grzech, i żąda, aby aborcji całkowicie zakazać. Ale ona do tego wniosku doszła, jak już była w menopauzie. Teraz chce nawracać młode dziewczyny. Czy to ma sens?” [14].
Konkludując. Temat ma bardzo wiele dróg. Kto upraszcza go do „aborcja powinna być zakazana” nie chce mieć bądź nie ma wiedzy o wieloaspektowości i złożoności tego tematu. Kto opowiada się jednoznacznie po stronie zakazu bądź odbija jednoznacznie w skrajnie drugą stronę, temu bardzo zazdroszczę tak prostego podejścia do życia i takiego przekonania, co do słuszności swoich przekonań.

PS: Po napisaniu całego tekstu uznałam, że jest jeszcze tyle aspektów tej sprawy, które nie zostały poruszone. Jednym z nich jest uregulowanie opłat alimentacyjnych i ich egzekwowanie. Jest to ściśle związane z samotnym wychowywaniem dziecka przez jednego z rodziców.
Kolejnym tematem związanym jest zmuszanie i zachęcanie kobiet do aborcji przez mężczyzn, którzy boją się konsekwencji (np. zdrada żony z inną kobietą, która zajedzie w ciążę, pedofilia wśród księży i doprowadzanie do wykonywania aborcji młodym gwałconym przez nich dziewczynkom). Zachęcam tutaj do przeczytania m.in. reportażu Justyny Kopińskiej pt. „Zwiodło mnie, że to ksiądz” [16]. 
Zachęcam również do przeanalizowania przytaczanego przeze mnie badania CBOS. Bardzo interesująco rozkłada się procent kobiet, które zdecydowały się na aborcję w odniesieniu do wieku, zamożności, miejsca zamieszkania i wykształcenia, a najciekawiej w odniesieniu do poglądów politycznych i religijności.

Bibliografia wg kolejności cytowania:
[3] https://www.sejm.gov.pl/Sejm9.nsf/druk.xsp?nr=36  - tekst projektu obywatelskiego Ordo Iuris,
[4] http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19930170078/U/D19930078Lj.pdf - tekst ujednolicony Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży z dnia 7 stycznia 1993 r.,
[5] https://www.facebook.com/pelnoprawna/ - profil osoby z niepełnosprawnością,
[7] https://player.pl/programy-online/kobieta-na-krancu-swiata-odcinki,87/odcinek-3,S10E03,112838 - „Kobieta na krańcu świata” odcinek o penalizacji aborcji w Salwadorze,
[8] https://www.guttmacher.org/report/abortion-worldwide-2017 - raport dotyczący legalności aborcji w poszczególnych państwach na świecie w kontekście liczby wykonywanych aborcji,
[9] https://pulsmedycyny.pl/oficjalne-dane-o-legalnej-aborcji-w-polsce-1076-zabiegow-przerwania-ciazy-w-2018-r-967790 - oficjalne dane Ministerstwa Zdrowia o legalnych aborcjach z 2017 i 2018 r.,
[10] https://www.cbos.pl/SPISKOM.POL/2013/K_060_13.PDF - analiza CBOS o doświadczeniach aborcyjnych kobiet w Polsce,
[11] https://wiadomosci.dziennik.pl/wydarzenia/artykuly/557106,gwalty-zaostrzenie-kar-polska.html – oficjalne statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości dot. kar za przestępstwa seksualne w latach 2010-2016,
[12] Pospiszyl K.: Przestępstwa seksualne, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa, 2005,
[15] http://prawo.sejm.gov.pl/isap.nsf/download.xsp/WDU19970780483/U/D19970483Lj.pdf - dla zainteresowanych zapis art. 38 Konstytucji RP,
[16] https://wyborcza.pl/duzyformat/7,127290,21210057,pedofilia-w-kosciele-ksiadz-gwalcil-13-latke-nadal-odprawia.html - reportaż Justyny Kopińskiej w Dużym Formacie.

Ilustracja postu z artykułu "Plakaty w oknach i parasole na balkonach. Jak protestować w czasie pandemii?" dostępnym na stronie hiro.pl.

(Tekst, opracowanie i przypisy: Angelika Siemińska)












Brak komentarzy:

Prześlij komentarz