Ze względu na mój zawód oraz wykonywaną
obecnie przeze mnie pracę zarobkową, mam do czynienia codziennie (nie raz na
tydzień, nie raz na miesiąc czy raz na rok, ale codziennie), z dewastacją,
wandalizmem oraz uprzykrzającym życie celowym niszczeniem różnych elementów
architektonicznych i urbanistycznych. Spektrum jest szerokie. Psute, wyrywane,
kradzione klamki, elektrozaczepy, samozamykacze, domofony przy drzwiach
wejściowych do budynków mieszkalnych. Obdrapywane tynki i wybijane szyby okien
na klatkach schodowych. Wyrąbywane siekierą drzwi wejściowe do mieszkań.
Niszczenie zabezpieczeń pustostanów i podpalanie niezamieszkałych lokali.
Wyrywanie rur wodociągowych, kanalizacyjnych i centralnego ogrzewania.
Wyrywanie instalacji elektrycznej. Wyrywanie misek sedesowych, kabin
prysznicowych, umywalek. Oddawanie moczu na ścianę na klatkach schodowych.
Zalewanie fekaliami sąsiadów. I wiele, wiele więcej historii, które często
trudno sobie wyobrazić.
Wśród powyższych zdarza się również
pokrywanie ścian budynków graffiti czy inną działalnością streetartową. Rzecz
jasna jest to szczególnie frustrujące w przypadku świeżo wyremontowanych
elewacji.