wtorek, 3 stycznia 2017

„Budownictwo miałem w dupie”, czyli Beksińskich portret potrójny lub podwójny z tłem



     Książka Magdaleny Grzebałkowskiej „Beksińscy. Portret podwójny” została przeze mnie kupiona niedługo po jej premierze. Jednak dopiero po dwóch latach, kiedy kupiłam drugi jej egzemplarz na prezent dla wielbiciela Tomka Beksińskiego, odkopałam swój i zaczęłam go czytać. Nie czytać. Pochłaniać.



     Książka opowiada historię życia Beksińskich – Zdzisława (polskiego malarza z wykształcenia architekta, stąd tytuł wpisu), Tomka (dziennikarza muzycznego) oraz Zofii (żony Zdzisława i matki Tomasza). Jak ma to miejsc w każdej porządnie zrobionej biografii, historię rodziny Beksińskich czytelnik poznaje nie od urodzenia postaci opisywanej, ale od czasu przodków (rodziców i dziadków) Zdzisława oraz Zofii.


     Trzeba powiedzieć to od razu i na wstępie. Jest to jedna z najlepszych biografii, jakie do tej pory czytałam. Magdalena Grzebałkowska wykonała taki kawał dobrej roboty, że można tylko składać jej gratulacje. Każdy czytelnik dobrze wie, że biografię nawet najbardziej interesującej i inspirującej postaci można (uwaga będzie brzydkie słowo) spieprzyć dokumentnie. Tutaj nie miało to miejsca w żadnym calu.



     Reporterka pokazuje wszelkie cienie życia Beksińskich. Pokazuje jak trudne to były osoby we współżyciu. Już sama okładka (wydania nie-filmowego), daje sygnał, że są dwie postaci – ojciec i syn, które wzajemnie się wypalają i są do siebie w kontrze i jest osoba trzecia, której nie widać – Zofia. To ona trzymała całą rodzinę w ryzach. Po jej śmierci, to co się sypało przez lata, zaczęło się burzyć (samobójstwo Tomasza i zabójstwo Zdzisława). Z wywiadów z Grzebałkowską wynika, że ona sama ma problem z Zofią. Na pytanie, czy książka nie powinna mieć tytułu „Beksińscy. Portret potrójny”, odpowiedziała, że mimo wszystko w jej opowieści jest to jednak portret podwójny z tłem. (Podobno w filmie „Ostatnia rodzina” postać Zofii jest mocno zaznaczona. Nie potwierdzę, nie zaprzeczę, gdyż filmu jeszcze nie wiedziałam).
Biografka wykorzystała w najlepszy z możliwych sposobów dzienniki foniczne, filmowe, pisane oraz listy swoich bohaterów, aby przedstawić całą złożoność świata rodziny z Sanoka (potem rodziny z Warszawy).

     „Beksiński jeszcze więcej czyta, niż pisze. Nie ma czasu na długie smakowanie książek, kończy szybko jedne i zaczyna następne (choć kokietuje, że czyta powoli i z trudem). Narzeka na sanocką księgarnię, gdzie brakuje nowości, organizuje sieć wymiany ze znajomymi z innych miast, kradnie książki z biblioteki i namawia do tego innych, przepisuje na maszynie przez klakę, fotografuje, nagrywa na taśmę.” [K1]


     Na dowód tego, że książka jest bezsprzecznie niesamowita można „sobie naciągać przykłady jak kura smarki” [K1], ale nie ma takiej potrzeby, bo cała ta książka jest nie tylko najlepszym dowodem, ale i jednym długim cytatem.

     „Opowiadał mi niesamowite rzeczy, jak jeździł na te budowy, szukał jakichś dokumentów, panowała tam całkowita anarchia, wszyscy wódkę pili, jakiś nieboszczyk leżał pod łóżkiem.” – Jerzy Lewczyński o Zdzisławie Beksińskim w [K1]



     Chyba pierwszy raz przy czytaniu biografii czułam aż tak mocny dyskomfort związany z poznawaniem najintymniejszych fragmentów życia danej postaci. Co niesamowite, Grzebałkowska przyznaje w licznych wywiadach, że wiele jeszcze bardziej mrocznych wydarzeń, czy upodobań Beksińskich pominęła, ponieważ nie miały one wpływu na bieg ich życia i nie chciała robić z tego taniej sensacji. I tu się pojawia największy z największych problemów. Otóż reporterka swoją doskonałą książką otworzyła swego rodzaju puszkę Pandory. Po niewątpliwym sukcesie tej biografii, na rynku wydawniczym ukazała się masa książek związanych mniej lub bardziej z postacią Zdzisława i Tomka Beksińskich oraz oczywiście, zbierający świetne recenzje film „Ostatnia rodzina”. Ma to swoje dobre i złe strony. Dla wielbicieli i fanów tych postaci jest to gratka wyśmienita. Dla wydawców i autorów tych książek – czysty zysk. Tylko, czy naprawdę trzeba o danych postaciach wiedzieć absolutnie wszystko i nie mieć przy okazji choćby maleńkich wyrzutów sumienia, że tak mocno wchodzi się z butami w czyjeś życie, nawet jeżeli już go nie ma na tym łez padole? To jest już jednak pytanie do wszystkich i do każdego z osobna.

Do przeczytania:
·        „Ksiądz paradoks. Biografia Jana Twardowskiego” – M. Grzebałkowska,
·        „1945. Wojna i pokój” – M. Grzebałkowska,
·        „Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia” – Z. Beksiński, J. M. Skoczeń.

Do obejrzenia:
·        „Ostatnia rodzina” w reżyserii J. P. Matuszyńskiego,
·        „Bogowie” w reżyserii Ł. Palkowskiego,
·        „Dziewczyna z portretu” w reżyserii T. Hoopera.

Do posłuchania:

Do zobaczenia:

Bibliografia:
[K1] Grzebałkowska M.: Beksińscy. Portret podwójny, Znak, Kraków, 2014.
[W] Opracowanie własne.

3 komentarze: